cieknie od łez bielizna na sznurku
czwartek, 31 marca 2011
środa, 30 marca 2011
you never call me wher you're sober
nie pozwól, żeby jakiś bydlak sobie pomyślał, że jesteś jego własnością. Każdemu z nich się wydaje, że jak pójdą z Tobą do łóżka, to już może cię potem nazywać idiotycznym zdrobnieniem zamiast imienia, klepać po boku jak krowę i przestać przepuszczać w drzwiach. Nic bardziej mylnego moja droga.
( Jakub Żulczyk )
oczu chmurność
Pół miasta obleciałam i trzy oddziały urzędu marszałkowskiego, aż dotarłam w odpowiednie miejsce. Na końcu okazało się, że departament kultury i edukacji znajduje się po drodze na moją uczelnię i, że mogłam zajść tam idąc na zajęcia. Ale cóż. Przynajmniej przeszłam się i dotleniłam. A medycy mają świetny akademik. Pewnie tam straszy :). No i można byłoby robić tam świetne zdjęcia na starych posadzkach, klatkach schodowych... Dobra. Nieważne. Teraz trzymać kciuki. Tak w ogóle, to trzymać kciuki także za pewien konkurs, na który już dawno wysłałam swoje prace, a jutro jest ostateczny termin zgłoszeń. Oby szybko ogłosili wyniki, bo zje mnie przejęcie ( fajnie by było coś zdobyć, chociaż tam chyba nie gustują w zdjęciach mojego typu ). Poza tym... W tym roku mam jeszcze jedną opcję konkursową i mam nadzieję to zrobić :)
A teraz słucham Grechuty i losuję jaką książkę zacząć czytać.
wtorek, 29 marca 2011
...
twarz parowała
z oczu zdzieram szron i nie wiem kim byłam
przed godziną i wcześniej
( już dobrze)
bittersweet
Gdyby mi ktoś powiedział, gdybym miał choć odrobinę gwarancji, że będę mógł być z Tobą, choć przez rok, choć przez pół roku, a potem - śmierć, to bym pojechał do Ciebie. To nie melodramat; to wyznanie tego, który na pewno - z całym idiotyzmem i kabotynizmem - najwięcej Cię kochał. W końcu przyjdzie taka noc. kiedy prześpisz się z innym. Ja Ci się nigdy nie podobałem, ale to inna sprawa. Mnie lepiej być pijanym, niż myśleć, że ta chwila w końcu przyjdzie. Ale jeszcze nie rób nic ostatecznego. Jesteś taka młoda. Masz jeszcze czas. Każdy chce być szczęśliwy. Ja chciałem być szczęśliwszy od innych. Ale Bóg mnie ukarał. Balem się o Ciebie. Wiesz czego się bałem. Ale dzisiaj, to wszystko co nas dzieliło, nie wydaje się tak ważne.
Trzeba być bardzo pijanym, żeby moc tak pisać. Ale mówię Ci - gdybym miał gwarancję, że będę z Tobą chociaż rok, a potem mnie zabiją - przyjechałbym do Ciebie. Nie ma, nie było - okazuje się - nic ważniejszego od Ciebie. Ale nie da mi nikt choć tej odrobiny. A w końcu wszystko jedno, gdzie człowiek jest cudzoziemcem. Ale czekaj. Jeszcze czekaj. Jesteś taka młoda. To nic nie znaczy, bo powinnaś właśnie teraz być szczęśliwa. Ale ja też jestem sam: pamiętaj, że jestem zupełnie sam i wszystko, czym żyję, to panna Czaczkes. Jeszcze trochę czekaj Jeszcze trochę, ja też nie jestem szczęśliwy.
Czekaj, czekaj.
(list M. Hłaski do A. Osieckiej, 7.12.58r )
a na Próżnej nadal kręci się karuzela
---
Odwodnienie.
poniedziałek, 28 marca 2011
obudź się, przebiśniegu
I need you from Hannes Caspar on Vimeo.
( do obejrzenia )
P.S. Umowa podpisana, dotarła. Zatem mogę powiedzieć na ucho, że moje zdjęcie będzie na okładce książki :)
sobota, 26 marca 2011
nie pójdę dziś na bal.
piątek, 25 marca 2011
...
( eksperymentuję z tymi akwarelami... tak przed snem )
czwartek, 24 marca 2011
lost in the river of sorrow
środa, 23 marca 2011
wtorek, 22 marca 2011
poniedziałek, 21 marca 2011
niedziela, 20 marca 2011
koniec zimy
sobota, 19 marca 2011
no bo skąd
Taka jestem zazdrosna o ciebie,
O papieros, który palisz,
O gazetę, którą czytasz,
O twój głos, gdy się oddalisz,
O tych ludzi, których witasz...
Taka jestem zazdrosna o ciebie...
Nie, nie wzruszaj ramionami.
Co ty widzisz w tej dziewczynie,
ani zgrabna ani ładna...
Powiedziałeś, że to minie,
więc dlaczego cię ukradła?
Pusta ulica, pusty dom,
Ludzie jak cienie, obcy kąt,
A ciebie nie ma - no bo skąd...
piątek, 18 marca 2011
sercątko
Herta Muller Sercątko
( dziś szybkie zdjęcia z Betty, po czym mam już 6 filmów do wywołania... i nadal drży we mnie obraz ulicy Próżnej... )
czwartek, 17 marca 2011
co się zdarzyło na Próżnej...
żebyż on jeszcze kochać mógł.
( to był przepiękny dzień.........mam nadzieję, że uda mi się bezkolizyjnie wyciągnąć zerwany film z aparatu... )
środa, 16 marca 2011
trzy kolory
wtorek, 15 marca 2011
miłość w czasach zarazy
swego czasu powiedział jej coś, czego nie mogła pojąć: ludzie po amputacji czują bóle, łaskotki, mrowienie w nodze, której już nie mają. i tak teraz wyglądało jej życie: czuła go tam, gdzie już go nie było.
( Marquez )
dziś trzymałam dziecko na rękach. przytuliłam się do jego policzka. i pękło mi serce.
brak źrenic
Dom Studenta 11. Pokój na wysokości Słońca. Światło pada prosto w moje oczy i staję się kotem. Wyleguję się na słońcu. Przeciągam się. Układam palcami pościel pode mną, by miała idealny kształt, w który można wpisać moje ciało. Mruczę na kwiecistej kołdrze.
mrrrrrrrrrrrrrrrrrr....
( i tylko brak brzuszka, w który można byłoby wbić pazurki )
poniedziałek, 14 marca 2011
niedziela, 13 marca 2011
krótka forma
Ale...
Był taki jeden dzień, w którym nauczyciel w białej koszuli potrzebował do duetu kobiecego głosu. Spojrzał po sali pełnej zapatrzenia w jego biurko, pełnej błagania o zabranie głosu. Ona tylko oczami patrzącymi w wieczną dal, nie zwróciła uwagi na to, co dzieje się w klasie. Miała osiemnaście lat, a nadal wolała nieodpowiedzialnie, bez wpływu na to, co dzieje się za oknem i przed nim, wypatrywać pierwszych żurawi zahaczających o wieżę kościoła świętej Katarzyny. Usłyszała swoje imię. Oderwała wzrok od chmur i spojrzała na niego. Pierwszy raz spojrzała w oczy swojego nauczyciela, pierwszy raz słyszała swoje imię wypowiedziane z jego ust ( zawsze celował w nią nazwiskiem lub panią z końca ). On pierwszy raz spojrzał w jej oczy i choć miał lat osiemnaście-razy-dwa, pierwszy raz widział takie oczy patrzące na niego.
- Stachura. Pokocham ją siłą woli.
- Stachura? Przecież dziś pada deszcz.
- A jaki ma to związek? - spytał po chwili ciszy.
- Taki, że będzie bardzo smutno, Proszę Pana, będzie tak, że...
- Czytaj, E. Ja przeczytam z Tobą.
Deszcz spływał długo po oknach. Jarzeniówki brzęczały monotonnie. Ktoś chrząknął. Wstała. Podeszła do jego biurka. Usiadła naprzeciwko. Niespotykanym u niego drżącym głosem zaczął. Niespotykanym u niej drżącym głosem przeczytała swoją kwestię. Nic w świecie nie wskazywało na to, że właśnie stało im się do siebie bliżej niż blisko; że początek i koniec książki są złączone klamrą. Teraz siedzieli przy jednym stole. Teraz on był mężczyzną od Stachury. Teraz ona była kobietą od Stachury. Teraz byli w jednej książce. Teraz byli jednym opowiadaniem. Gdy on czytał, Ona wpatrywała się w jego usta, wpatrywała się w jego głos, który nagle pokochała. Gdy czytała ona, wpatrywał się w jej usta, wpatrywał się w jej głos, który nagle pokochał.
- Czy chciałbyś być tym mężczyzną? - przeczytała i spojrzała na niego oczami, które zawsze patrzyły tylko w dal, pełnymi tęsknoty i nadziei, zawsze w dal. On spojrzał na nią, a ona w jego oczy, w których zobaczyła tęsknotę i nadzieję i kolory wszystkich pór roku, kolory nieb o wszystkich porach dnia i już wiedziała, że są to oczy, w które chce patrzeć do końca życia, od których mogłaby nie odrywać wzroku, który zawsze kierowała za okno. Ona spojrzała na niego oczami, które zawsze patrzyły w dal, i dostrzegł w nich zieleń traw i nadziei, ciepło i tęsknotę, dostrzegł w nich to, czego brakowało mu przez całe, dwa-razy-dłuższe-niż-jej życie. W jego oczach była ta dal, w którą wpatrywała się całymi dniami, w końcu dotarła wzrokiem w miejsce, którego szukała za horyzontami. W jej oczach był ten spokój i dom, których szukał z bezdomnym sercem. I od teraz nie czytali już, bo przecież oboje znali tekst na pamięć.
- Chcę - i serce zadrżało mu pod białą koszulą. I serce zadrżało jej pod czarną sukienką. I wybuchło słońce. I wszyscy wyszli z klasy w dziwnej ciszy, jakby poczuli, że właśnie na świecie stało się coś wielkiego, jakby czcili cud minutą ciszy.
- Chcę - powtórzył - Chcę, tylko proszę Cię, nie bądź snem. Nie bądź snem. A jeśli nim jesteś, to proszę, nie każ mi się budzić. Proszę Cię.
I tym razem nie odwróciła oczu w stronę okna. Patrzyła na niego i kawałek po kawałeczku, zaczynała go kochać. Białą koszulę. Drżący głos. Oczy w kolorach świata. Kąciki ust. Kilkudniowy zarost. Szczupłe, kościste, dostojne dłonie. Pieprzyki, których naliczała coraz więcej. Miejsce po lewej stronie, z którego spadł mu kamień. Jego unoszące i opadające płuca. Jabłko Adama. Nadgarstki. Żyły wyraźnie widoczne. Pokochała go całego.
- Jesteś tym jedynym mężczyzną, któremu tak najzwyczajniej w świecie, jak podarek imieninowy czy urodzinowy, chciałabym podarować całe moje życie.
co dalej? nie wiem...
nagle
Później jest dzień. Później jest noc. Rytuał codziennego radzenia sobie z upadaniem i wstawaniem. Bolą kolana, lecz idziesz dalej. Bolą załzawione oczy, lecz wytężasz wzrok, szukasz uśmiechu w pąkach drzew. W sercu przeciąg po amputacji tego bardzo ważnego miejsca.
Na szczęście mam świat pod stopami tak zapierający dech w piersiach. Na szczęście mam przyjaciół. Na szczęście nadal mam siebie.
Czasem może boleć... Ale to nie znaczy, że nie można żyć.
sobota, 12 marca 2011
muszę kupić magnez, bo drży mi lewa powieka
piątek, 11 marca 2011
Co za dzień, ten wczorajszy! Polował na mnie jak na dziką łanię! Najpierw zamknął mnie w windzie i nie chciał wypuścić. Gdy już się z niej uwolniłam , to próbował mnie rozjechać czarnym SUV'em BMW, kiedy ja miałam zielone światło ( jeden krok! jeden oddech! i byłoby! ). Później dzień tak zawirował i zlikwidował wszystkie poręcze i zbyt blisko była rzeka. A teraz męczy mnie moralniak dnia wczorajszego i kac okrutnik wczorajszej nocy.
czwartek, 10 marca 2011
środa, 9 marca 2011
brzemienna
serce niewarte zaistnienia
do niczego jesteś, córuś, nic nie jesteś warta
Czasem nadgarstki wykręca z tęsknoty, bo kurz ściera się codziennie, książki ciężkie i głowa ciężka, wyciskanie poduszek męczące, lodówka zimna...
wtorek, 8 marca 2011
el tango de roxanne
Założę dziś tę sukienkę i pójdę tam, gdzie należę. Na czerwony plac zadymionych ust, na czerwone usta, na czerwone prześcieradła zmieniane po każdej nocy. W splądrowanych przestworzach ramion będę chować jednego z tych nieprzypadkowych przechodniów nie patrzących w oczy. Jednego przez całą noc. Będę odgrywać rolę kochanek, Pań, niewolnic; związywać mu ręce, robić to, co rozkaże. Będzie pieprzył mnie na wskroś, przygniatał ciężkim zapachem drogich perfum.Wepcha swoje papierosowe palce w moje usta, we mnie. Wepcha się we mnie ciężkim oddechem. A ja będę udawać, że go kocham, że jest jedynym mężczyzną na ziemi. Muszę tylko pamiętać nie całuj, nie dotykaj pleców. Wstanę cicho, bez niczyjej pomocy, na stoliku zastanę wypłatę za jedno-nocną miłość. Nie wezmę pieniędzy. Nocą znów wrócę na czerwone prześcieradło, by... szukać miłości. Będę czekać, aż któryś z przechodniów będzie przypadkowy, spojrzy mi w oczy i zostanie ze mną na noc, ze mną, nie będzie kazał mi udawać, a rano obudzę się z nim, nie z pieniędzmi przyciśniętymi nocną lampką. I tego ranka powie mi chciałbym nigdy nie zastanawiać się, nawet przez chwilę, czy Cię kocham, bo wtedy znaczyłoby, że już przestałem.
Roxanne, nie musisz sprzedawać się nocą.
jej rejon to był plac pigalle
Cisza. Słońce. Godzina przez miasto autobusem ( lubię komunikację miejską, gdy autobusy są jeszcze puste, oglądać ulice, przyglądać się ludziom na przystankach, lubię ten śmieszny strach, że wysiądę na niewłaściwym przystanku ). Nowe buty na wiosnę, by wypędzić zimę z szafy, by przywoływać ciepłe dni. List od J. z prezentem ( rozszyfrowałam Cię sprawnie ). Koszula w niezapominajki. I co jeszcze? Co jeszcze w tym dniu? Chyba wiosna... chyba wiosna idzie. Naprawdę...
poniedziałek, 7 marca 2011
dłonie łabędzia
( widziałam dziś łabędzia lecącego nad miastem... dostojny, biały jak przebiśnieg, ogromny... jakby z bajki wyjęty... z legend... i stałam tak zapatrzona...i znikło miasto ...)
niedziela, 6 marca 2011
take care of me
Moja mała Amelio, twoje kości nie są ze szkła. Możesz zderzać się z życiem.
dziś nie... dziś wolę się nie zderzać...
sobota, 5 marca 2011
jak zacytować muzykę?
Moje dłonie wróciły z Islandii, pachną zimną wodą. Moje serce jak Pompeje w trakcie wybuchu Wezuwiusza po cichu drży. Moje buty na stosie jak te z obozów koncentracyjnych mówią, że byłam ( jeszcze błoto na nich zeschnięte jak stokrotki, jeszcze sól deszczu, łez na nich zastygła ). W oczach moich zobaczysz filmy ze starego, wyziębionego kina - mahoniowa ławka, czerwona koszula, dwa kubki, a w nich deszcz i wiatr. Na prześwietlonym negatywie zapisana historia takich dwóch co ukradli noc, pościel w róże na niczyim łóżku, stolik na nim te kubki z deszczem i wiatrem i szyba, za którą samochód stał długo zanim odjechał, przed którą firanka i kobieta jak za welonem ( bez oczu, bez ust, bez imienia ).
Potrzebny mi jakiś happy ending.