niedziela, 30 grudnia 2012

434.


dokumentacja życia 
podcinanie końcówek radości








czwartek, 27 grudnia 2012

433. WARSZTATY

Zapraszamy 26 stycznia na jednodniowe warsztaty portretu w domowej i ciepłej atmosferze. Wszystkie informacje można znaleźć w poniższym linku lub przy bezpośrednim kontakcie z Jackiem przez formularz kontaktowy na dole strony :




( photo by Jacek Gąsiorowski )

niedziela, 16 grudnia 2012

431.


   ( tabliczka na jednej z ławek nad Tamizą w Londynie. tym widokiem jest Pałac Westminsterski. gdy spacerowaliśmy za ławkami, postanowiłam przysiąść na jednej, była to właśnie ta. wybraliśmy ją nie wiedząc o tej historii. sprawdzałam później resztę, nie miały niczego podobnego... )




sobota, 15 grudnia 2012

430. rzeki



Aparat leży obok i patrzy się na mnie nieprzytomnie. Pędzle wyciągają do mnie swoje krótkie włosy. Jeszcze trochę. Jeszcze kilka dni.
W głowie już wszystko przygotowane. Tylko jeszcze trzeba wyciągnąć całą siłę z serca, z żył, żeby coś z tego wyszło, żeby było prawdziwe.

--


http://bialy-kolnierzyk.blogspot.com/ póki co, dziergam.

czwartek, 13 grudnia 2012

sobota, 8 grudnia 2012

428.


na śniegu prześcieradła marznę
na rogu, na krwi 
z przedwczoraj 








----




wtorek, 4 grudnia 2012

426.

(włóczykije w Londynie) 



Powoli układam sobie w głowie. Zbieram się. 
Ręczne robótki. 
Coraz bardziej nie radzę sobie z natłokiem obrazów za powiekami, których nie potrafię przełożyć na płótno.
Znów dojrzewa we mnie myśl o albumie, który muszę wydać na swój sposób, jak o tym mówię od 2 lat prawie. 

Cisza.

środa, 28 listopada 2012

425.

Przed domem leży rozjechany kot. Wypływa mu mózg pełen kocich myśli. Kocie myśli zmieszały się z błotem. Za trzecim razem już nie boli patrzeć na śmierć, na zdychanie. Jest w tym nawet coś pięknego - róż wnętrzności, burość futra, mgła pachnąca dymem i cisza.
Teraz jest ciemno. Gdy wyjdę z domu trawa nadal będzie czarna, zaplącze się o swoje nogi. Kota już nie będzie, nie dlatego, że czarno-bury, już go ktoś pochowa w ogródku, posadzi tam go jak cebulki tulipanów. Może wyrośnie na wiosnę?



424.

jutro Londyn.
i chuj w dupę wszystkim poetkom, co składają teksty z moich starych wpisów.
żałosne.

poniedziałek, 19 listopada 2012

423.


zamarzam od trzech dni. od zewnątrz. od wewnątrz z każdej strony świata.


czwartek, 15 listopada 2012

422.


nie jestem słoikiem na przetwory z genów



środa, 14 listopada 2012

421.


kwiaty dla płaczącej ściany i zrozpaczonego chodnika


poniedziałek, 5 listopada 2012

420. w chmurach ginie tysiące ludzi



( z głową chmurach. z deszczem na rzęsach. włosy się plączą od wilgotnych moich myśli. )


piątek, 2 listopada 2012

419.



Długie rozmowy. Coraz częściej potrafię nazwać swoje emocje. Wykorzystuję przy tym maksimum energii, by nie rozedrzeć się na kawałki przy każdym wypowiadanym racjonalnie słowie. Staram się. Jednakże najczęściej jedyne słowa jakie potrafię z siebie wykrztusić to "kurwa", " chuj", "spierdalaj", okraszone czerwonymi oczami, krzykiem i chowaniem się za samą siebie. Najczęściej mnie nie ma. Chcę być, ale to niemożliwe - istnienie w przestrzeni, w której chciałabym być. Biorąc pod uwagę wszelkie aspekty i wygląd mojego życia, to w sumie można powiedzieć, stwierdzić, że nie istnieję. Nawet ja sama ze sobą poradzić nie mogę, więc rzucam wtedy kurwami w serce innych ( kurwy mają ostre szpilki, więc później boli ). Później biję samą siebie i najchętniej wyrwałabym z siebie wszystkie żyły, które łączą mnie z tą ewą-kurwą-drugą. Ogólnie rzecz ujmując CHUJ! NIE ŻYCIE! i pije się sok jabłkowy po tym, udając, że uśmiech, że smaczny. A ja straciłam uśmiech i smak. Za dużo muszę udawać.
Chciałabym upić się, przewrócić się twarzą prosto w błoto, żeby zrównać się z błotem, zimną ziemią, dostać krwotoku z nosa i wyglądać jak siedem nieszczęść. Wtedy to byłabym prawdziwa ja - obraz tego, jak czuję się w środku, teraz. Teraźniejszość jest taka cholerna. Trzeba być ładnym, żeby się podobać. Chudym, żeby być pięknym. Uśmiechać się, żeby mieć sens. A ja nie mam sensu, obcięłabym sobie ręce, bo i tak nie mam je w co włożyć.
Nie mam wartości, jak kamień co udaje, że jest bursztynem.



czwartek, 25 października 2012

416. pewnie

* przestawiłam coś i wyszło tylko to, a było ich 10


Co jest w życiu pewne? To, że nie możemy znajdować się w dwóch różnych miejscach, bo my to jedna osoba o dwóch sercach, o dwóch parach płuc, czterech dłoniach i stopach. Mamy także dwie pary oczu i ust i dwa nosy i dużo piegów i pieprzyków. 200 tysięcy kilometrów naczyń krwionośnych, 10 litrów krwi i dwie tętnice szyjne. A ile przedsionków i komór - po cztery równo, prawe i lewe. I aorty dwie i zastawki półksiężycowate. A duszę mamy jedną, bośmy się spotkali, znaleźli i złapali za ręce. I to jest w życiu pewne.





środa, 24 października 2012

wtorek, 23 października 2012

414. na jesień


Wyciągam kartki, rysuję coś z głowy. Słucham nowej płyty Ani, którą dostałam od Jacka. I biorę się za czytanie nowej prozy Kolskiego.
Są jeszcze filmy do zeskanowania ( cudotwórca Jacek swoim dotykiem naprawił Prakticę... dotykiem palców tylko). I filmy do zmontowania. A liście spadają z prędkością oddechów.




poniedziałek, 22 października 2012

413. wróciłam


( gdy wyjeżdżamy zawsze jest piękna pogoda. długo by opowiadać, dlatego nie będę. )


Klatka na filmie, czyli zamykanie na dożywocie pięknych i tych nie do końca chwil. 



środa, 17 października 2012

412. wiosna zawsze jest w tych oczach



Przyglądam się drzewom. Ptaki spadają z nich jak liście. Powoli świat zmienia barwę na kolor spadziowego miodu. Zapach rozpalanych kominków i niespieszne kapanie wody z liści na liście. Dąb za oknem już niedługo straci wszystkie włosy przez tę jesień ( wszystkie lądują w naszym ogrodzie ). Ganiam wzrokiem sikorki. Uciekają przed nami sarny wyjadające resztki jabłek w zarośniętych sadach.

Uciekamy w jesienne morze. Pociągiem.
Marzy mi się polaroidowanie, znów.
Z gotowania to: kotleciki drobiowe z oregano i kurkumą i sałatka z rukolą, kuskusem, fetą, czerwonymi winogronami, granatem, bazylią, parmezanem i miodowym vinegretem.
Kilka książek na oku.



sobota, 6 października 2012

411. spacery nocne vol.1







 ( komórkowce, bo praktica umarła po wizycie w CSW )


Spacery ratują przed tym, co w głowie. Ogromne lody jedzone, gdy inni zaczynają nosić już grube kurtki, osładzają wrażenie zgorzknienia. Budzę się często w nocy z kilkoma łzami na policzku, bo obok szczęścia, leży nieszczęście. Od pewnego czasu czuję się bezużyteczna, niepotrzetrzebna i najchętniej zapadłabym się pod ziemię, poniżej granicy korzeni, żeby nie przeszkadzać drzewom w życiu. Wszystko mnie przytłacza i obok wielkiego zapału jest nieodłączna niechęć spowodowana nieustannymi porażkami. Nie mogę znaleźć pracy, straciłam znajomych, nawet ostatecznie aparat mi się zepsuł. Wszystkie czynniki sprawiają, że nie mogę robić tego, co kocham, rozwijać się czy czasem marnować czas na niewielkie przyjemności. Zapaść się pod ziemię. Zapaść się w sobie. 
Nie widzę ani jednej dobrej drogi. Ale spacery nadal zabierają mnie od myśli, ciągną za rękę, częstują cukierkiem. Szkoda tylko, że nie mogę przynieść ze sobą nawet małej pamiątki tych miłych małych chwil. 


















czwartek, 4 października 2012

410. spacery

Ganiając za samolotami.
Wylegiwanie się grubego kota w łóżku.
Pióra na niebie.
Ćma w kosmosie.
Drzewo z blizną.
Jedyne kwiaty, które wyrosły w moim ogródku.
Skrzynka na listy w kolorze niezapominajek.
Głośne lądowanie.
Zaczęty obraz, ale idzie pod pędzel, zamaluję, zmienię ( tylko zabrali mi sztalugę ).
Ptaki uciekające z krzykiem z jabłoni.



 Na wernisażu było cudnie. Przyszli Ci, którzy przyjść mieli i poznałam kilka cudnych osób. ( Zapraszam ciekawych, bo prace będą tam jeszcze przez miesiąc ). Ostatnio przypomniałam sobie, że przecież w czwartki można wejść do galerii za darmo i nic nie stoi na przeszkodzie, by w czwartki obcować ze sztuką ( przeważnie jej nie lubię, tej z galerii, dlatego będę chodzić w czwartki, dla samego odniesienia ). Jeśli ktoś chciałby ze mną w te czwartki powłóczyć się po Warszawie, to byłoby miło. Chciałabym znaleźć takie miejsce, w którym będzie magia, zachwycę się w nim i umrę na kilka sekund ( ale czy dziś ktoś pokazuje takich ludzi? ). Dziś wyciągam J. na takie wojaże. Biorę prakticę, rower z koszykiem i wiele ciepłych uśmiechów na długi spacer po warszawskiej starówce. Korzystajcie z pięknej polskiej złotej jesieni :)