Nie zniżajmy ludzi do poziomu rzeczy, które chcemy posiadać. Ludzi nie ma się na własność.
niedziela, 31 lipca 2011
btw
Nie zniżajmy ludzi do poziomu rzeczy, które chcemy posiadać. Ludzi nie ma się na własność.
sobota, 30 lipca 2011
czwartek, 28 lipca 2011
still raining
Ale mnie tak dobrze i cicho. Gdy ten deszcz i chmury. W butach. We włosach. Niebo.
Barwne spotkania. Dawni ludzie, a jednak wciąż obecni.
Jakaś chrypa i ból pleców. Postanowienia. Zastanowienia.
Szukam. W fotografii - w głowie mam gotowy plan i własną wizję, lecz jeszcze potrzeba mi wiele doświadczenia i odwagi. Mam już dość "ładnych zdjęć".
Układam swoje myśli. I nie żałuję.
( widziałam piękne kubki z obrazami Klimta, Muchy i van Gogha.
zamówiłam skaner.
zaczynam działać choćby nie wiem co.
we wrześniu - Norwegia.)
poniedziałek, 25 lipca 2011
obca? czy ta sama?
Nie wiem czy Wam mówiłam, ale ostatnio wymyśliłam coś wspaniałego. Jeśli będzie tak, że będę sama, czyli nie z mężczyzną, to kupuję sobie samochód - przyczepę ( taki z dużym łóżkiem ), który będzie moim domem...czyli...cały świat będzie moim domem. Będę jeździć po świecie, dorabiać gdzie się da, robić zdjęcia i żyć w drodze. A jak z KIMŚ będę... to... i tak będę podróżować, tyle, że na motorze :D.
Wiem. Jestem zajebista.
...
that's how much i love you, baby ... :)
Mo(rze)że. No(r)way.
Zdjęci(aij)a.
I nie to, że nie mam nic do powiedzenia. Chyba mam nawet za dużo.
sobota, 23 lipca 2011
Eve decides to live. ..
piątek, 22 lipca 2011
czwartek, 21 lipca 2011
dzień, w którym pękło niebo
Za oknem niebo rozpada się na części, zahaczają chmury o horyzont lasu.
Najchętniej upiłabym się dziś w trupa. Wypaliłabym dwie paczki papierosów.
Czemu w tym domu nigdy nie ma alkoholu? Znalazłam tylko kieliszek wódki. A po kieliszku wódki jeszcze nie chce mi się pieprzyć na ostro. Po kieliszku wódki chcę tylko, żeby ktoś się we mnie zakochał. A teraz, z racji braku alkoholu i fajek, chciałabym, żeby po tym jednym kieliszku, ktoś się we mnie zakochał, postawił mi kilka kolejek, kupił paczkę fajek, którą mogłabym spalić podczas beznadziejnego seksu, który nastąpiłby podczas upojenia alkoholowego, które wzmaga u mnie wszelkie ochoty.
Dziś jest mi wszystko jedno. Dziś chcę tylko zapić się i żeby ktoś mnie przeleciał. A później odleciał. Tak było zawsze, tylko nie zdawałam sobie sprawy. Nie było to złe, bo przynajmniej byłam chuda.
Cholerna taka noc. Ze świadomością świeżej śmierci. Jeszcze nie śmierdzi trupem. Tylko pościel już w żałobie, czarna od tuszu do rzęs. Chyba skremuję swój mięsień poprzecznie prążkowany. Chyba lepiej wyszłabym na tym, niż miałby ten siny kawał mięsa tkwić mi w piersi i bić mnie od środka. Jakby siniaków nie wystarczało mi od zewnątrz. Tych haków podstawianych przez świat. Pierdolę to. Nikt mi haków postawiać nie będzie. Żaden mebel. Żadna kostka brukowa. Ani żaden mężczyzna, co to mnie przewróci tylko, ale już wyciągnąć ręki nie raczy.
Jak ładnie drętwieje czas. Co to zatrzymał się, bo chce i mnie zatrzymać. I tak stoję. Nie widzisz? Stoję w miejscu i nie ruszam się, ani drgnę. Robią mi skrobankę, a ja nawet nie przymknę oczu. Nie boli już. Nie czuję już nic. Tylko ten płód śmierdzi, co to go ze mnie wyciągnęli . Taki brzydki i niedorozwinięty. Pourywali mu rączki.
Pierwszym zabiegiem zaraz po urodzeniu powinno być permanentne znieczulanie serca. Faceci dzięki lidokainie mogą znieczulić sobie chuja i wtedy udają maczo, że tak zajebiście obijają się o kobiece jajniki. To czemu kobiety nie mogłyby znieczulić sobie serca, podwiązać jakiś kanalik, przez który płynie ta zepsuta krew.
Zamiast krwi, wpuściłabym w swoje żyły wódkę, żeby wypłukać Ciebie, odkazić ciało. Zagazowałabym to serce, co mi na miejscu płuca prawego wyrosło, papierosami, mnóstwem papierosów. Ale dziś wyskrobać da się jedynie, w małych kawałkach wyciągać ze mnie to, co pozostało.
Aż nie zostanie nic.
środa, 20 lipca 2011
i need someone real
Popękałam w szwach. Patrz jak lirycznie płynie we mnie krew. I ze mnie jak wypływa krwotokiem zewnętrznych uniesień i opadań. Straciłam równowagę i chwiejąc się między jedną ścianą a drugą, chciałam w Ciebie uwierzyć. Jedynie sny przynosiły obraz mężczyzny, którego kochałam, bo jawa wiała pustką i ciszą. Wypełniłam powietrze czarnymi literami. Zapełniałam przestrzeń smugą papierosowego dymu, w którym rzeźbiłam palcem Twoje ciało.
Rozeszłam się. Spójrz jak szybko uczę się nie-kochać. Spaliłam Cię w płomieniu zimnych łez. Ostatni raz przeprowadzałam operację na otwartym sercu - nie ma już miejsca na szwy.
Odwracam od Ciebie dłonie. Zamykam serce.
Potrzebuję kogoś prawdziwego.
poniedziałek, 18 lipca 2011
sobota, 16 lipca 2011
bo my to jedna osoba o dwóch sercach, o dwóch parach płuc, czterech dłoniach i stopach. Mamy także dwie pary oczu i ust i dwa nosy i dużo piegów i pieprzyków. 200 tysięcy kilometrów naczyń krwionośnych, 10 litrów krwi i dwie tętnice szyjne. A ile przedsionków i komór - po cztery równo, prawe i lewe. I aorty dwie i zastawki półksiężycowate. A duszę mamy jedną, bośmy się spotkali, znaleźli i złapali za ręce. I to jest w życiu pewne.
czwartek, 14 lipca 2011
don't rape me anymore
środa, 13 lipca 2011
tak zwyczajnie
wymyślone wytrawne francuskie ciastka z szynką (for my dad), serem, pomidorami, serem, którego nazwy nie znam, bazylią, tymiankiem, ananasem i mozzarellą
a oto mój mało udany jabłecznik ( pierwszy raz tak )... za duże ciasto wyrosło. jabłka nieodpowiednie do jabłecznika, ale za to kokosanka na wierzchu pyszna.
mój aparat ich nie wytrzyma długo.
dziś robiłam zdjęcia Gosi. mam nadzieję, że coś wyjdzie z tych zdjęć, bo od pół roku nie robiłam zdjęć w sumie nikomu oprócz siebie, a jak robiłam to tylko zwykłostki.
a dziś na rozgrzewkę domowe pościelówy, no bo gdzie ja mam zdjęcia robić w tym okrutnym słońcu, którego nie lubi moja fotografia. no ale może coś sensownego z tego będzie.
jeśli nie, to będę tłumaczyć się, że to przez tę przerwę.
p.s. chcę mieć pracownię fotograficzną! albo niech pada deszcz.
Przyjdź, wejdź, usiądź i zostań.
To jest szczęście.
Proszę. Usiądź. Rozsiądź się miękko na tej pościeli pełnej wspomnień. Niech śpiewa nam stara czarna płyta, którą zaczarował głos Grechuty przerywany czasem cichym zgrzytem igły. Piękne, prawda? Jakby o naszych sercach. Poczekaj chwilę. Zrobię nam ciepły malinowy sok na osłodę. Zapomnimy na chwilę o lękach spadających z chmur. Dziś żadna z nich nad nami nie zawiśnie. Czy mogę położyć głowę na Twoich kolanach? Będę patrzeć w Twoje oczy z tej perspektywy,
z której wydajesz się być Bogiem spokoju. Oczy mieniące się kolorami pór roku, rozświetlone słońcem, odbijające lot jaskółki na błękitnym niebie ( jak te jaskółki wzlatują tak wysoko, pod same chmury? malutkie takie przecież i wątłe. czemu jaskółki krzyczą na zakrętach powietrza ? ). I tak pięknie widać ruch twoich płuc i drżenie serca. To jak oglądanie wschodów i zachodów słońca, jeden po drugim, raz po raz. Mały Książę mówił, że gdy jest bardzo smutno, to lubi się zachody słońca. Tak. Ale tylko dlatego, że gdy patrzę na Twoje oddychanie, serce mi rośnie
i później nie wiem gdzie się mieści, takie wielkie i ciepłe. Później spojrzysz w dół, a moje oczy zarumienią się lekko. I wpleciesz palce w moje włosy i na raz stanę się mruczącym kotem. Zwinę się w kłębek, który schowasz we wnętrzu swojej dłoni. Zaśniesz. Zaśniemy. Bezpieczni.
Zostań jeszcze przez chwilę.
wtorek, 12 lipca 2011
niedziela, 10 lipca 2011
Dużo ostatnio we mnie o zapominaniu. Tylko Jednego zapomnieć nie umiem.
sobota, 9 lipca 2011
...
“ Popatrzyła na zielone kopuły drzew, potem rzekła cicho:— Marek Hłasko, "Śliczna dziewczyna".
- Długo będziesz czekał.
- Na miłość długo się czeka. ”
Wiesz. Chciałabym małego kotka. Brytyjskiego niebieskiego, albo takiego jak w reklamie Whiskas, albo brytyjskiego, ale w kolorze przypalanej bieli. Chcę małego kotka, któremu mogłabym poświęcić czas, tulić go, lulać, spać wtulona w jego pachnące futerko i cieszyć się patrząc, jak poznaje świat. Czemu? Bo muszę na kogoś przelać miłość. A jeśli nie mogę mieć dziecka, to chcę kota. Najwyżej zdziwaczeję.
Tak. Minie wiele czasu, zanim nauczę się udawać, że wszystko jest dobrze.
nie mam czucia w sercu.
Your choice. It’s simple. Her or me.And I’m sure she’s really great. But Derek I love you. In a really, really big pretend to like your taste in music, let you eat the last piece of cheesecake, hold a radio over my head outside your window. Unfortunate way that makes me hate you. Love you.
So pick me! Choose me! Love me!
grey's anatomy
piątek, 8 lipca 2011
..
Wróciłam stamtąd, gdzie próbowałam zapomnieć. Alkohol do upadłego każdego dnia. 2 paczki p. dziennie. Dodatkowo spotkanie z "panią Marysią".
Chciałam zapomnieć, ale mi nie wyszło. Jak zwykle to jest z tą pamięcią, której nie możemy nauczyć wymazywania uczuć.
Ktoś inny zasypiał z ręką w mojej talii. Ktoś inny trzymał mnie nocą za rękę. Ktoś inny ocierał moje łzy, które w końcu wybuchły pod wpływem niekończącej się opowieści deszczu.
Chciałam zapomnieć. Zapić. Zapalić. Zatopić. Zamalować.
Niestety.
Dowiedziałam się tylko trochę o ludziach.
I tego, że nie umiem zapominać. Chyba urodziłam się z wadą serca.
( nie umiem już pisać. mówić. nic. )