niedziela, 10 lipca 2011


Ćmy obijają się o mnie w ciemnościach zgaszonej ulicy. Świerszcze śmieją się skrzypcowym głosem. Na niebie czarny front przerwany kałużą słonecznie czerwonej krwi. Od dawien dawna nikt nie zawołał do mnie po imieniu. Chyba powoli zaczynam o nim zapominać. Drogi coraz bardziej puste i ciche. Czasem światła rozbijają się o skrzydła nietoperzy i rozpryskują się po niebie. Gdyby tak światła rozbiły się o mnie (...)


Dużo ostatnio we mnie o zapominaniu. Tylko Jednego zapomnieć nie umiem.



1 komentarz:

  1. i tak można poczuć się marionetką, która może conajwyżej spróbować poplątać sznurki - to odróżni ćmę od dziennego motyla. uciec, ale dokąd...

    przynajmniej Twoja fotoimpresja lunarna, piękna, chroni. jak kokonik

    OdpowiedzUsuń