Tak wygląda mój pokój, gdy w nim jesteś.
Popękałam w szwach. Patrz jak lirycznie płynie we mnie krew. I ze mnie jak wypływa krwotokiem zewnętrznych uniesień i opadań. Straciłam równowagę i chwiejąc się między jedną ścianą a drugą, chciałam w Ciebie uwierzyć. Jedynie sny przynosiły obraz mężczyzny, którego kochałam, bo jawa wiała pustką i ciszą. Wypełniłam powietrze czarnymi literami. Zapełniałam przestrzeń smugą papierosowego dymu, w którym rzeźbiłam palcem Twoje ciało.
Rozeszłam się. Spójrz jak szybko uczę się nie-kochać. Spaliłam Cię w płomieniu zimnych łez. Ostatni raz przeprowadzałam operację na otwartym sercu - nie ma już miejsca na szwy.
Odwracam od Ciebie dłonie. Zamykam serce.
Potrzebuję kogoś prawdziwego.
Popękałam w szwach. Patrz jak lirycznie płynie we mnie krew. I ze mnie jak wypływa krwotokiem zewnętrznych uniesień i opadań. Straciłam równowagę i chwiejąc się między jedną ścianą a drugą, chciałam w Ciebie uwierzyć. Jedynie sny przynosiły obraz mężczyzny, którego kochałam, bo jawa wiała pustką i ciszą. Wypełniłam powietrze czarnymi literami. Zapełniałam przestrzeń smugą papierosowego dymu, w którym rzeźbiłam palcem Twoje ciało.
Rozeszłam się. Spójrz jak szybko uczę się nie-kochać. Spaliłam Cię w płomieniu zimnych łez. Ostatni raz przeprowadzałam operację na otwartym sercu - nie ma już miejsca na szwy.
Odwracam od Ciebie dłonie. Zamykam serce.
Potrzebuję kogoś prawdziwego.
Ktoś prawdziwy to byłby cud.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię.