środa, 27 kwietnia 2011

o małej Ivett















spała wtedy, kiedy miała ochotę, i budziła się wtedy, kiedy było warto


( Muminki )





przynoszę Ci gwiazdę z nieba


( 24 IX 2010 )


Ucięli drzewom skrzydła, żeby nie mogły latać.


Skrzywienie kręgosłupa sprawiło, że nie mogła stawać na głowie, by załatwić sobie lepsze życie. Spod łopatek nie mogła wydłubać zalążków piór, by wznieść się wyżej. Musiała nauczyć się chodzić na palcach, po drzewach i skałach, kaleczyć palce, zdrapywać kolana, by odnaleźć inną drogę, by dosięgnąć gwiazd.








p.s. nie-znoszę-gdy-ktoś-perfidnie-ściąga.





i nagle serce staje z piskiem opon











Warszawa. Ulica Próżna.



wtorek, 26 kwietnia 2011

widziałam orła cień








Naprawdę!
Takie tam pstryczki z offroadu po "Generałach" :) Tak tylko, żeby pokazać co kocham w mojej okolicy, czyli tam gdzie diabeł mówi dobranoc ;)




Niobe skamieniała z bólu...



To kręci się wokół jednego schematu. Cisza. Drzwi. Łóżko. Obmacywanie własnych piersi. Tęsknota wmieszana w herbatę wraz z cukrem. Można powiedzieć wiele, lecz najczęściej mówi się o tym samym. Używamy tych samych porównań i nazw. Możemy powiedzieć, że to nudne, lecz uczucie to uczucie, każde ma swój wyjątkowy, niezmienny smak. A przecież niektóre smaki nigdy nie tracą na znaczeniu. Dlaczego zatem ten ma być inny, gorszy? Ludzie mają swój smak, swój zapach. Niezmienne od chwili świadomości do śmierci, to po nich ich rozpoznajemy. Po smaku, zapachu, sposobie układania dłoni, ust, po sposobie chodzenia. Czasem nawet można to wszystko pokochać i nie znudzić się przez lata, przez wiele lat, czasem do śmierci. Czemu więc ludzi drażni smak łez, zapach tęsknoty? Czy to oznaki słabości? Nie. Jeśli ktoś potrafi tęsknić, jeśli ktoś tęskni i żyje, nie rezygnuje, to jest objaw odwagi i siły. Gdy ktoś tęskni i żyje, to znaczy, że nie poddaje się tak łatwo, nie rzuca w kąt tego, czego może się doczekać. Potrzeba cierpliwości zmieszanej z nutą rozsądku i mądrości. Są zapachy, które uciszają. Są też takie, które wzburzają morze. Są słowa, które nigdy się nie nudzą. Przeraża mnie tylko to, że są teraz uczucia i gesty, które odstraszają. Przeraża mnie, że nie mówi się o tym, co się czuje. O ile łatwiej byłoby być ze sobą szczerym, gdyby tak nie zasłaniać się nonszalancją. Nie mówię w tym momencie jako idealistka, bo raczej nią nie jestem. A jeśli nawet trochę tak, to mój wzrok jest na tyle dobry, by widzieć jaki jest świat, jacy są ludzie, jakie jest życie. Może trudno się z tym często pogodzić, iż prym wiodą pieniądze i chodzenie najprostszymi ścieżkami. I cholerne jest, gdy ludzie wzajemnie "każą" być silnym, walczyć, zrobić coś, a sami nie zrobią nic, czekają aż ktoś przestawi ich krzesło wraz z nimi. Nasze życie jest w naszych rękach, do cholery. Niektórzy ludzie mogą nam pomóc, ale nie możemy od nich oczekiwać pomocy. Z niektórymi może być nam dobrze, ale nie możemy wymagać od nich, by i im było z nami tak samo. Nikt nie podejmie za nas decyzji. Do nas należy wybór jak chcemy żyć, gdzie chcemy żyć, z kim chcemy żyć i co chcemy robić w życiu. Do nas należy, byśmy wykorzystali życie do tego, by starać się to wszystko ogarnąć, przygarnąć, ułożyć własny porządek. Jeśli chcesz coś zrobić, zrób krok, zrób to, najwyżej się sparzysz. Jeśli chcesz z kimś być, powiedz to tej osobie, spróbuj, nie zakładaj z góry, że nic z tego nie wyjdzie, bo to automatycznie skazuje wszystko na niepowodzenie. Nie oczekuj niczego od nikogo... Jedyne co możesz zrobić to być kimś takim, by życie chciało dać szansę, by druga osoba bez próśb chciała ci pomóc, by ktoś bez błagania cię pokochał. Jeśli czegoś nie ma - to nie ma się nic do stracenia. A przecież w życiu chodzi też o to, by trochę się postarać, by nie tracić tego, na czym nam zależy. Może jest tak, że coś przychodzi nagle, niespodziewanie, jakby spadło z nieba, ale to od nas zależy czy docenimy ten dar, czy poddamy się twierdząc, że chcielibyśmy to podnieść, ale pewnie nie damy rady. Strach jest ludzki. Słabość jest ludzka. Strata jest ludzka. Ale tak samo ludzkie są szczęście, odwaga i miłość. Od nas zależy, którą drogę wybierzemy. Czy zostawimy swoje życie przy drodze, porzucimy w lesie jak psa, czy mimo kilku przeciwności, mimo alergii na psią sierść zechcemy żyć w pełni przy kimś bliskim i pokochać katar i szczypanie w gardle, a w końcu wszystkie te niedogodności pokonać siłą woli.




Zapewne każdy kto to czyta, myśli : jak łatwo powiedzieć. Nie. Nie łatwo. Tak samo jak niełatwo zrobić. Ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Nikt nie powiedział, że droga zawsze jest prosta. Ale nikt także nie powiedział, że ciężko będzie zawsze. Jeśli pokonamy własny lęk, nagle okaże się, że był zupełnym absurdem i zaczniemy śmiać się z własnego strachu, który okazał się tylko kurduplem z wyłupiastymi oczami. Ja też wiele razy się boję, ale przekładam jedną nogę przez płot i nie ma już odwrotu. Przekładam drugą i wcale nie spadam w przepaść, tylko staję na ziemi, która bez przerwy była tuż pod moimi stopami.






( łosz... się nagadałam... : )



niedziela, 24 kwietnia 2011


mam dziwne poczucie przelatywania koło Twojego nosa
wlatywania jednym uchem, a wylatywania drugim






to, co prawdziwe, nigdy się nie kończy

Nie. Nie czuję świąt. Nikt nie zmarł na krzyżu ( cierpię tylko na ból w krzyżu ). Nikt nie zmartwychwstał, nie objawił się, nie odsunął głazu. Życie, na które muszę machnąć ręką, by móc dłońmi otulić swoje. Nie będzie wojen z innymi, ich życia zależą od ich decyzji, ja im nie pomogę ( człowiek może wyrazić swoje zdanie... ale to od drugiego człowieka zależy, co zrobi, jaką decyzję podejmie ). Nikogo nie będę przekonywać do siebie. Ja wiem jaka jestem, kim jestem i to mi wystarczy. I wiem, że moje życie jest w moich rękach. Decyzje, które pociągną za sobą serie wydarzeń ( oby fortunnych ). Co do świąt... Chciałabym sobie życzyć, bo wiem, że jeszcze mam tyle siły w sobie i chciałabym, by nigdy nie zniknęła... Życzę sobie zmartwychwstań za każdym razem, po każdym śmiertelnym ciosie. I Bliskim dla mnie osobom także.



od rana w kuchni






jajka jajka jajka
ooo


sobota, 23 kwietnia 2011

od rana spadają gwiazdy






Dziś dzień z Frankiem Londonem zamknięty w kuchni. Sernik na biszkoptach z wiśniami na wierzchu ( na zdjęciu tuż po wyjęciu z piekarnika ). Babka drożdżowa z szafranem ( a szafran to zaginął w nieznanych okolicznościach i trzeba było go kupować od nowa ). Blok ze szpinaku z jajkami ( nadal nie wiem jak smakuje..... ). Sałatka. I cztery nadzienia do jajek. Ach.. I dwa żurki ( bo jeden wegetariański, a drugi zupełnie nie ... muszę pamiętać o kminku... ). I repetytorium z polskiego. I jakieś moje piersi...dziwne... ( :D )








piątek, 22 kwietnia 2011

wszystko mija










( takie zupełne pstryczki z podróży tam, gdzie nie należę... bateria szybko padła)


Wyciszyłam się na to wszystko. Nie napiszę wiele. Uczę się, by zawalczyć o przyszłość. Robię zdjęcia, żeby nie zapomnieć o tym, co sprawia mi przyjemność. Mam marzenia i dlatego wiem, że nadal jestem, że jestem zdolna do miłości. Umiem stąpać twardo po ziemi gdy trzeba. Resztę drogi idę na palcach.







P.S. Szukam płyty F. Londona
A Night in the Old Marketplace. Ma ktoś ? :)