wymknęłam się do świata, z którego przyszłam
śnieg kończy się na polach, więc wieje suchą, zimną ziemią
bije po twarzy wątpliwościami
wiatr
jak miejsca wymierają, pustoszeją
tylko drzewa, które jeszcze niedawno chroniły mnie przed znalezieniem,
choć sięgały lekko ponad moją głowę,
dziś przerastają mnie kilkukrotnie
siłą, wytrwałością - szczególnie
powoli wracam myślami
choć coś mnie tu trzyma - chyba to jakaś szalenie duża tęsknota
za spokojem schowanym między jednym pagórkiem a drugim,
za miłością, która zdarza się tylko w ciszy.
-
jak dobrze, że nie wzięłam ze sobą aparatu.
dwa tygodnie w miejscu, którym mogłabym zapełnić fotograficzną błonę,
a jednak nie zrobiłam ani jednej fotografii aparatem,
za to zrobiłam wiele pamięcią.
niewiarygodne oczyszczenie.
-
tęsknota, o której nie umiem powiedzieć.