wtorek, 25 października 2011

lubię zwijać się w kłębek



Czasem jestem kotem. Zwijanie się w kłębek ma wtedy wiele znaczeń. Niedobór herbaty. Niedobór ciepła. Niedobór radości. Nadmiar tęsknoty. Może dlatego ten kłębek tak mi towarzyszy na zdjęciach, które robię sobie odruchowo, wyłączając poniekąd myśli. Ale nieważne. To nie jest tekst do zdjęć.

O zdjęciach mogę teraz milczeć. O zdjęciach mogę nie-patrzeć. Muszę na chwilę odpocząć, uspokoić myśli, zdystansować się i na nowo zatęsknić. Wyciszyć. Spojrzeć na świat nie przerywając go dźwiękiem spustu migawki. Przemyśleć go spokojem. Zatrzymywać chwile w głowie, a później opowiadać je słowami siedząc na kuchennym blacie. Zatęsknić. Ostatnimi czasy zrobiłam tyle zdjęć, że naprawdę nie mogę już patrzeć na komputer, jeśli nie służy oglądaniu filmów i słuchaniu muzyki. Rozumiem już pewną piękną metodę, piękny mądry zwyczaj. Zrobić zdjęcia. Schować naświetlony film do lodówki. Kiedyś tam wywołać przy okazji. Zeskanować gdy dojrzeje. Nie wszystko na raz. Tak nie wolno. Do niczego nie prowadzi. Zabiera radość. A przecież nie chcę tracić radości z czegoś tak wspaniałego. Hm.

A dziś. Nowe buty z Venezii. "Ślepa wierzba i ślepa kobieta" Murakamiego ( bo jeszcze w Olsztynie nie ma 3 części 1Q84). Zbiór wszystkich wierszy Poświatowskiej. Kilka wypatrzonych rzeczy... Ale nie można mieć wszystkiego. Poza tym. Nie potrzebuję aż tyle i nie lubię chodzić po sklepach.

Lubię nie rozpakowywać walizki.

5 komentarzy:

  1. lewitujący po zakamarkach bujnej, głodnej wyobraźni kłębuszek :) czarny łabędź (acz zupełnie inny niż ten filmowy). ładnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. jak skończę czytać to Ci wyślę drugi tom też jeśli chcesz:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie ;) Kupię, żeby mieć tu na półce :) Hih :) :* Kochana

    OdpowiedzUsuń