sobota, 20 sierpnia 2011

...

Zawróciłeś mi w sercu. Przedsionki, komory i zastawki zupełnie zgłupiały i każde z nich gra we własnym rytmie. Krew tańczy nierówno, plączą jej się nogi radośnie. I cały mechanizm oszalał.
Raz arytmia. Raz tachykardia.
Stan przedzawałowy - permanentny - jednak pozbawiony bóli.


mniej niż dzień.




4 komentarze:

  1. czytam Cię z zachwytem w piersiach moja droga!

    OdpowiedzUsuń
  2. piękna metafora, śmiało prześlizgnęłaś się po graniczy kiczu na stronę klasy i elegancji :) chyba dobrze tak czuć, mimo wszystko, lepiej na pewno niż mieć serce jak w pełni zautomatyzowana fabryka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo wszystko, ja czasem wolę czuć ból niż takie zupełnie NIC.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłych doświadczeń ;)

    OdpowiedzUsuń