niedziela, 17 sierpnia 2014

powroty

 ( Mazury, lipiec 2014 )

Już dawno nie dodawałam żadnych zwykłostek, więc są. Niech będą moje zwykłostkowe kadry. Mój aparat niedomaga. Na zeszłotygodniowym wyjeździe pewnie zrobiłam ciekawe zwykłostki, ale raczej nic z tego nie wyjdzie, bo okazuje się, że dochodzę do 36 klatki, a aparat nadal robi zdjęcia...To oznacza, że najprawdopodobniej nakłada klatki. No cóż. Ważne są obrazy, które zostały we mnie i zostaną na zawsze.
Przywiozłam dziesięć szkiców, które kreśliłam w chwilach spędzanych samotnie nad brzegiem jeziora. Przywiozłam parę zapisanych stron "dziennika". Przywiozłam dwa drewniane bociany. Przywiozłam ze sobą także cały ogrom tęsknoty.

Wyobraźcie sobie tylko jeden obraz. Noc. Dziesiątki łódek przycumowanych do pomostu. Cisza. Słychać tylko dźwięk dzwoniących masztów i wody delikatnie uderzającej o burty. Cisza. Słychać tylko nasze kroki na długim, drewnianym pomoście i szumiącą trzcinę. Noc. Gwiazdy. Woda jest czarna. Pełnia księżyca. Księżyc odbijający się w jeziorze. Krzyk nocnych ptaków. Cisza. Noc. I ten księżyc...


 














5 komentarzy:

  1. a od strony ramy obrazu - rój Perseidów zbliżył się do granicy ciemności : )

    OdpowiedzUsuń
  2. gdy patrzę na te fotografie czuję się jak w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam takie dwa aparaty, Prakticę i Canona, które często dają mi zdjęcia niczym z cyfrówki - kocham je niezmiernie. :)
    A co do komentarza na moim drugim blogu, to chciałam Ci serdecznie podziękować za Twoje słowa. Świadomość tego, że ktoś potrafi poczuć co chciało się wyrazić, że ktoś przechodzi przez to samo czy coś podobnego - sporo daje. Świadomość tego, że przekaz został odebrany.
    Ale tak jak piszesz, trzeba bardzo ciężko pracować i przyznam, że staram się w każdej chwili. Ale zatrzymała mnie ta wątpliwość w słuszność mych decyzji. Ludzka, podłamująca chwiejność... Całuję

    OdpowiedzUsuń