poniedziałek, 10 września 2012

398. składak


( taki tam składak z pstryków )

Dni zmieniają swój zapach i smak. Czuć na nosie, że słońce oddaliło się o kolejnych kilka ogromnych kilometrów.  Chowam się między kuchnią a salonem. Wokół zapach jabłkowych powideł i farb. Marzy mi się sterta książek kucharskich i studiowanie ich. I druga sterta - blejtramy, pędzle i farby. I jeszcze tylko dostać pracę. Czekam na telefon. I jeszcze tylko więcej zleceń na śluby, na sesje zakochane i narzeczeńskie i inne miłosne historie. Tak. 
I ciszy. Tej wewnętrznej. Takiej jaka panuje na spacerach przez łąki. Po ścieżkach. Bo tu nadal są ścieżki. 


1 komentarz: