poniedziałek, 18 czerwca 2012

369. moja fotografia



Nie zawsze robię coś pod kątem artystycznym. Nie zawsze chcę coś przekazać, powiedzieć przez moją fotografię. Często tak bywa. Bo z jednej strony to zapisywanie na fotograficznych błonach swoich przeżyć, uczuć, smutków i tęsknot. Wyrzucanie z siebie wszelkich złych doświadczeń, złych myśli i całego brudu jakim epatuje dzisiejszy świat. Wtedy nagi człowiek, który występuje u mnie najczęściej staje się przekaźnikiem, formą ukształtowaną z uczuć. Staje się tylko fragmentem ciała, a czasem pokazuję zbyt wiele. Z drugiej strony, w innym kontekście, nagość staje się dla mnie również oznaką najwyższej czułości i oddania, chcę zapisać spokojne ciepło jakie drzemie obok mnie. Innym razem to zwykłe portrety, z których zazwyczaj nie jestem zadowolona, bo Mistrzem Portretu w tym Domu i gdziekolwiek jest mój J. . No i jest jeszcze fotografia zwykłostkowa - zapisywanie chwil, przedmiotów i miejsc, który zaczarowały moje serce. To żadna sztuka, to tylko pamiątkowe zdjęcia, których nie rozpatruję pod względem czy są dobre czy nie. Nie niosą w sobie nic prócz zapisu chwilowego lub dłuższego zachwytu, a że nie mogę mieć tych przedmiotów czy miejsc na własność, zapisuję je choć fotograficznie. To czasem także stłuczone lustro lub skaleczona ręka czy kwiaty przyniesione ze spaceru, ukradzione łące - zapiski codziennego życia.
Sądzę, że mam dystans do tego co robię i także fotografię potrafię rozdzielić na dwie części. Tę moją-artystyczną, przepełnioną emocjami, i tę moją-zwykłostkową - zwykłą, może nic nie znaczącą dla drugiego człowieka.
Często też dziwię się jak zmienia się punkt mojego widzenia razem z porą dnia i tego, co we mnie. Czasem przecież jestem jak z pornograficznego filmu, innym razem rozdziera mnie smutek, a innym razem staję się delikatną słowianką z warkoczem w pastelowych barwach.
Ostatnio powiedziano mi, że w fotografii złagodniałam. A ja myślę, że czekam na odpowiedni moment, bo wszystko, co mnie gryzło, już zapisałam... Po co robić znów te same zdjęcia? Akurat mam taki czas, że nawet nie mam czasu na robienie zdjęć, a za aparat chwytam tylko, gdy wychodzę na spacer, by odetchnąć i wtedy cykam te wszystkie kwiaty i trawy i nieba. Mimo, że mam w sobie tyle nerwów i żali, to chyba jeszcze nie pora, jeszcze nie ten czas. A może potrzebuję znów sfotografowania innych osób, żeby zrozumieć, że to, co chcę powiedzieć, może wyjść wyłącznie z mojego ciała, które przecież zwija się w rytmie moim emocji.

Dziś przespałam pół dnia. Chyba dopadło mnie zmęczenie materiału.


2 komentarze:

  1. Twoje zwykłostki są równie emocjonalne i piękne jak portrety. Nie ma potrzeby klasyfikowania ich na te dobre lub nie... (Trudno w ogóle znaleźć tę granicę w fotografii.)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, masz piękne fotografie, Twoje i o wszystkim

    OdpowiedzUsuń