niedziela, 29 stycznia 2012

Pastelowe poranki.

( fake polaroid )


W końcu wyszło słońce. Rozgoniło wszystkie chmury. Wygrzewam się jak kot w jego cieple. Mrużę oczy. A nocą przyglądam się księżycowi i gwiazdom, które odbijają się w ciepłych powiekach leżącego obok mnie najjaśniejszego ze Słońc.  Mróz, owszem, trochę skleja rzęsy i łamie skórę, jednak pięknie tak, gdy wszystko skrzy się, że śnieg skrzypi, a na niebie znów widać samoloty. 

Rozpakowałam się i zmieściłam się we wszystkie ramy szafy. Zrobiłam pranie. Odkurzyłam mieszkanie. Zrobiłam ramkę ze zdjęciami, którą postawiłam na parapecie sypialni. Wymyłam włosy i tak pachną delikatnie szamponem. I ten zapach miesza się z zapachem zielonej herbaty od Elizabeth Arden. Czerwone paznokcie trochę starły się na końcach.  Myślę, żeby zrobić jakoś niedługo torcik naleśnikowy i granolę do chrupania. Tak. Wszystkie przyziemne sprawy mnie cieszą. Bo są ciepłe i prawdziwe, przeplatane uczuciem i śmiechem. 

No i świeci słońce. Oczy mamy bardziej zielone. 




2 komentarze: