wtorek, 13 grudnia 2011

lunatic soul


Nadgryzione ciastko korzenne. Niedopita zielona herbata w kubku w truskawki. Piosenki z bajek Disney'a, z których, gdy raz się je usłyszy, nigdy się nie wyrasta ( czemu dziś dzieci nie oglądają tych bajek ? ). Przewracam się między ołówkami. Zamiast w/w utworów wspaniały, wspominany już wcześniej Nigel Kennedy. Długie wyprawy, długie rozmowy i szybkie picie wódki w uczelnianej łazience z okazji obchodzonych 13 dni temu urodzin. Nadal twierdzę, że nie znoszę bibliotek odkąd wszystko jest internetowe i nie można wynosić książek do domu. Szukanie ładnych słów pod językiem. Szukanie epitetów, których jeszcze nikt nie spisał, w końcówce warkocza. A niedługo zacznę odprawiać indiańskie tańce, żeby w końcu spadł śnieg, bo póki co ta przedzima to taki ni pies, ni wydra. Jeśli nie spadnie do 23 grudnia to zaczynam strajk głodowy albo wyjeżdżam na stałe do Norwegii ( w sumie jedno i to samo ; ) .

Pozdrawiam ciepło
- mniej zbuntowana Ewa.



( polaroidy z Rzymu robione z wepchanym  w usta lodem pistacjowym na Piazza Navona )

8 komentarzy: