piątek, 18 listopada 2011

szuflady

( Natta... z szuflady... z 2008 roku )

Opróżniłam szuflady z siebie. Została jedna para butów i kilka książek. Niezauważenie przenoszę siebie do innej szafy. Zostawiam coraz więcej rzeczy. Nieświadomie. Podświadomie zostawiam coraz więcej kawałków siebie tam, gdzie mam swoją parę puchatych kapci. Czy dobrze robię, nie wiem. Pewnie egoistyczne to moje zostawianie siebie. A może naturalne? Przecież nikt nie protestuje.

Wczoraj pojechałam do Glitajn. Miałam wrócić w sobotni wieczór, jednak nie wytrzymałam dłużej. Puszczają gruczoły łzowe. Poza tym, tam jest tak pusto i zimno. Nikt nie zamienił ze mną więcej niż 10 zdań. M. siedzi non stop w internecie lub rozmawia o głupotach przez telefon. T. siedzi przed TV, przy papierach i prawie się nie odzywa. Po co być tam, gdzie nie jest się mile widzianym? Za chwilę usiądę do robienia szkiców. Później powoli zacznę zbliżać się do końca trzeciej części "1Q84". W ciszy i spokoju. Zupełnie nie przeszkadza mi siedzenie w pustym pokoju w akademiku. Jest o wiele lepsze niż bycie tam, gdzie nie należę. Dobrze mi samej ze sobą. Już jestem spokojniejsza.

Sprawdzić pogodę i modlić się o brak porannej mgły na lotnisku. 

1 komentarz:

  1. U mnie w Łodzi będziesz zawsze mile widziana... mam nadzieję, że mnie kiedyś odwiedzisz... :)

    OdpowiedzUsuń