niedziela, 16 października 2011

" wytrwałe ściany "

Z pierwszym przymrozkiem przyszedł skwierczący szron, a z nieznanych mi nigdy lądów przyleciały sikorki bogatki i od teraz będą swymi seledynowymi brzuszkami konkurować z coraz krócej świecącym Słońcem. Herbata parzy się z cytryną. Parują nad ranem prześcieradła i skraplają się na zimnych szybach mieszkania. Cichnieję gdzieś w głębi. Bezradnieję i nie wiem co powiedzieć. Najgorzej jest, gdy tak bardzo chce się pomóc, a jest to namacalnie niemożliwe. Ale obecnieję. Może to przynajmniej zagarnie skręcające się z jesieni liście, przyniesie spokojny zapach powietrza.

Czytam coraz więcej. Piję coraz więcej herbaty. Czasem nawet sięgam po kawę. Pod szaro-niebieskim kocem ogrzewam wiecznie zimne dłonie i stopy ( cała krew płynie w sercu ). Im więcej czytam, tym większą ochotę mam na pisanie. Czegokolwiek. Chociażby pojedynczych epitetów, codziennych, wymyślonych lub słów nieistniejących w naszym świecie, a istniejących w świecie nie-zdających-sobie-sprawy-ze-świata dzieci. Polaroidy wciśnięte w kąt kuszą mnie i chcą, żebym je ciągle oglądała zielonymi oczami i zimnymi palcami. Nie moje są. Ale tak bliskie mojemu sercu i spojrzeniu. Postanowiłam, że na Rzym listopadowy kupię wkłady do polaroida i przywiozę ze sobą 20 naświetlonych wspomnień. I obiecuję sobie, że wcale nie zrobię dużo zwykłostek. Czynność ich tworzenia jest ekstatyczna, jednak to całe skanowanie, przycinanie ramek, równanie ( no bo ten mój błędnik mnie oszukuję i ja widzę prosto, a później okazuje się, że wcale tak prosto nie było ), czyszczenie z pyłków. które są jako tako nieuniknione. To bardzo męczące i zniechęcające. Poza tym. Chyba dorastam w pewnym stopniu do fotograficznej prywatności i mam coraz mniejszą chęć pokazywania zdjęć. W internecie. Myślę, żeby uskutecznić robienie odbitek i wkładanie ich do albumu. Żeby były prawdziwe. Chcę, żeby wszystko było prawdziwe. Namacalne, choć niewiarygodne. Niewiarygodne, ale prawdziwe.


( dlatego zaczynam akcję "odbitki" ) .

1 komentarz:

  1. :-)

    ja od lat ją praktykuję i poza albumami szuflady pękają mi w szwach:-)
    ale to strasznie miłe jest móc czasem wsiąść do rąk taką fotografię o:-)

    OdpowiedzUsuń