środa, 7 września 2011

zaczynając czuć jesień na koniuszkach palców


Pamiętaj, że mam przywieźć słoik miodu i, że mam do wywołania film ze zwykłostkami częściowo jeszcze krakowski, a częściowo powrotny - nocno - warszawski. Przypomnij mi, że muszę wykupić receptę. ( Na szczęście o szczęściu przypominać mi nie musisz ).


Deszczowo zupełnie. Że aż palce oduczyły się dotykać ciepłem. Chowam dłonie między uda. Ale nawet piersi schowane pod bielizną i swetrem, i brzuch, zimnieją, dreszczeją. Idzie jesień, rzecz nieunikniona. Ale także piękna to sprawa i zjawisko choć zwyczajne, to zupełnie niedzisiejsze. Cieszę się z jesieni. ( Jej pierwszy dzień spotkamy w Norwegii ).
Zapach palonych liści. Cisza nad stawem. W ogrodzie owocujące późne maliny. Otwieranie słoika z letnim sokiem na ogrzanie ciała. Okres na szarlotkę i na knedle ze śliwkami. Otwieranie szuflady z szalikami. Wyciąganie jesiennego płaszcza, w którego kieszeniach znajdziemy skarby sprzed roku. Złotnienie. Żółknienie. Zaczerwienienie myśli. Na spacerach zbieranie liści prawą stopą. Pierwszy znaleziony liść klonu schowany między kartki.
Później przyjdzie dwudniowy zapach zniczy i sztucznych kwiatów unoszący się w powietrzu. Może przedwczesny śnieg. Czerwone nosy i policzki.

I coraz więcej ubrań do zrzucania zaraz za drzwiami.



( przypomnij mi, że jutro muszę iść na pocztę i, że pociąg mam o 14:00, bo zlikwidowali ten mój ulubiony Tour de Pologne ).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz