Po prostu - lubię deszcz. Woda obmywa ulice, chodniki, place. Podmywa świat. Właśnie wtedy chodzi się po niebie, po chmurach, można skakać po dachach wieżowców, dotknąć dzwonnicy katedry. Światła rozmywają się pod stopami. Wszystko płynie. Czas widoczny na kaflach, odczuwalny na podeszwach baletek. Czas przemacza stopy i staje się pomarszczoną skórą na podbiciu i piętach. Deszcz zmywa cały brud miasta. Chowa go w studzienkach. Spójrz jak łatwo chodzić po wodzie. Dziś nie potrzeba samolotu, by wzbić się w przestworza, bo spadły nam na ziemię. Zupełnie jak...
Ależ mi się podoba tytuł Twego blogspota. O ile pamiętam był inny.
OdpowiedzUsuńZaś co do deszczu, to od kilku dni wyjść z mojej głowy nie może Świetlicki powtarzający nieznośnie: deeeeszcz.