Ostatnio księżyc był tak duży i jasny. Gdy wyjrzałam przez okno, przez ułamek sekundy drgnęło mi serce. Wszystkie wierzchołki drzew, dachy domów, dziury w drodze były jakby pokryte szronem. "To już zima?" pomyślałam. Ale to była tylko chwila. Choć czas płynie ostatnio tak szybko, że mogłoby być to możliwe. Jesień przyszła tak szybko i nachalnie. Teraz siedzę i wpatruję się w kłębiące się chmury we wszystkich odcieniach szarości. Ich krawędzie ocierają się o siebie tworząc coraz to nowe kształty. Czasem w niebie robi się dziura, z której spadają cienkie promienie słońca, dopadają mnie i kłują w powieki. Kot chodzi osowiały i zasypia w każdym kącie po kolei. Może to przeze mnie ten deszcz, bo wyciągnęłam jakiś czas temu nowe Martensy, nie mogąc doczekać się kiedy je założę. No i się doczekałam. Żółtych kaloszy, jesiennej kurtki, ażurowych rajstop, błota na podeszwach, połamanego parasola. Jest takie miejsce, gdzie deszcz pachnie tak, jak zapamiętałam to z dzieciństwa, a szarość chmur nie jest straszna, drzewa szepczą. Oswajam się z tą myślą tak, jak mam zamiar oswoić wiewiórki.
Idzie chmura wręcz granatowa. A z drugiej strony ostre światło. To najpiękniejsze światło do zdjęć. Tuż przed burzą. Gdy ty stoisz plecami do czarnego nieba, a w twarz świeci ci jasny strumień światła.
( zapraszam tu: https://www.facebook.com/pracowniaszumowska )
Mieszkasz na wsi czy w mieście? Pytam z czystej ciekawości, gdyż w Twojej twórczości wiele natury.
OdpowiedzUsuń