sobota, 28 lutego 2015

Na palce nawijam czas.

Żonkile cicho stoją na oknie i wychylają się w stronę słońca, którego nie ma. Szukają go, by wypełnić ciepłem swoje podziemne serca. Robię to samo ze swoimi dłońmi, od których aż wieje chłodem. Sine paznokcie zamalowałam na kolor wysuszonej papryczki chilli. Ludzie już szepczą, że wiosna, choć krzyczą, że zimno i buro, a mnie jest wszystko jedno, bo do mojego kąta i tak nie dociera dzienne światło. Przez to mam zafałszowane kolory i pewnie dlatego później z zadziwieniem przyglądam się swoim akwarelowym rozmyciom. 
Jak dobrze, że ja nie jestem taka rozmyta, jak jeszcze jakiś czas temu. Jestem zwarta i gotowa jak gwasz, płynący zwartym nurtem po zrzuconej palecie. 
Bo ostatnio dużo się dzieje. Dużo planów, zaciśnięte kciuki i oczy bardziej żywe ( i jestem pewna, że to nie przez podwójną warstwę tuszu do rzęs ). Papierologia, lekarze i okulary na nosie. Nadal uczę się cierpliwości, a wszelkie miłe słowa otaczam swoimi ramionami, bo podnoszą mnie gdzieś na wysokość krawężników i wierzę, że one gdzieś mnie doprowadzą i pomogą w siebie wierzyć bardziej. Te złe też mają z kolei jakiś sens i nie zbywam ich słowem "hejt", bo każdy ma przecież prawo wyrażać siebie w jaki tylko chce sposób. 
Po wszelkich sprawunkach, gdy chwila będzie dogodna, gdzieś bym się udała. Boję się latać jako cholera jasna, ale Mój Pilot już mnie wkręcił tak, że sama z siebie o tym myślę. Oczywiście na końcu myślę, co ja wyprawiam, ale... No jakoś trzeba. 
Ostatnio doszperałam się do starych wpisów i aż się zdziwiłam, że kiedyś to nawet jakoś przyzwoicie pisałam i nawet niektóre zdjęcia były nie całkiem złe. Nieskromna strasznie jestem. No, ale co było, nie wróci. Teraz to sobie myślę, że jakoś ode mnie odeszły złe duchy i jakoś już nie mam potrzeby robić brzydko i boleśnie. Teraz mam czas na ładnie i spokojnie. Albo się wyleczyłam, albo jak w końcu wybuchnę to będzie najbrzydziej jak tylko się da. Ale staram się skupiać na dobrych rzeczach, spędzać czas z dobrymi ludźmi i bywać w dobrych miejscach. 
Czasem za dużo gadam. Dużo za dużo. A jak mi się wyrwie "kurwa", to wszyscy się śmieją z mojego, tak naprawdę "kulwa". I wszystko tak pięknie zwyczajne jest, że aż nie mogę się przyzwyczaić, że nazywam to pięknem. Choć lekko nie jest. Ale jak to mawiał pewien Warszawiak z Warmii : " Ciężko jest żyć lekko" . 

Pozdrawiam. 


sobota, 7 lutego 2015

Zima

Zima wyrosła mi na opuszkach palców. Gdy skrawek słońca zatrzymuje się na mojej twarzy, spokojnieję jak kot. Czasem przysiadam w kącie sofy i piszę w głowie początki wierszy, ale nigdy nie potrafię ich później spisać. Taka przypadłość wieczorna.
W moim krótkim życiu coś zaczyna się dziać. Ktoś napisał mi, że cierpliwość przynosi odwagę. Chyba coś w tym jest. Zawsze szybka i niecierpliwa, co nigdy nie przynosiło efektów, a rozczarowania. Nauczyłam się pokory i cierpliwości, spokoju i skupienia. A co najważniejsze - dążenia do celu. Staram się jakoś poukładać czas na ilustracje, malowanie, projektowanie kartek i zaproszeń. Czuję spokój.
Niech będzie zima, a nawet znowu jesień. Słońca we mnie nie zabraknie.