wtorek, 20 grudnia 2011
200 lampek
Choinka pachnie igliwiem i piernikami. Żarzy się ciepłym blaskiem w salonowym rogu. Śnieg cicho sypie za oknem, pokrywa świat milionem blasków. Wieczorny spacer oprószony śmiechem, śnieżkami i chłodem wrzucanym za kołnierz ( lubię chodzić na spacery z Tobą i nawet narzekać, że zimno, tylko po to, by wracając docenić ciepło Twoich dłoni i domu ). Śledzie przechodzą przyprawami w lodówce, a pierniki dochodzą do siebie. Przed nami jeszcze klejenie pierogów z kapustą i grzybami i jeszcze tych z dziką różą, gotowanie barszczu, pieczenie sernika z makiem i drożdżowych ślimaczków raz z makiem, a raz cynamonem, pieczenie karpia w soli i kombinowanie z sosem do niego ( bo zgubiłam przepis... ), i jeszcze tarta z kapustą i grzybami i żurawiną. No i jeszcze rysowanie portretu mojej babci w rozmiarze 140x200 cm.
I tak płyną dni. Choć są chwile, w których chowam łzy pod kołderką z milczenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
każdy czasem musi sobie popłakać do poduszki.
OdpowiedzUsuńjestem pełna podziwu dla Twoich świątecznych potraw. pierogi z dziką różą - pierwsze słyszę. jestem ciekawa tych wszystkich smaków i żałuję powoli, że u mnie się takich rzeczy nie robi.. :)