Rok historii sztuki przestudiowany. Jeszcze tylko pół i materiały na minione kolokwia wizualne. Musi się udać, musi. A później powrót na studia, ale nie wiem jak to będzie, szczerze... Nie mam pojęcia jak w 3 tygodnie nakręcić 3 filmy, zrobić ceramikę, namalować jakieś 30 obrazów, zrobić wszystko na projektowanie graficzne, zrobić zdjęcia na multimedia i odbitki na grafikę, skoro jeszcze nie zaczęłam wytrawiać blachy. Szczerze... mam przerąbane. Ale mus to mus.
No ale nie o tym chciałam pisać. Chciałam na piśmie poświadczyć sobie, iż po wszystkim muszę zabrać się za robienie zdjęć, werbowanie kobiet i mężczyzn do zdjęć, a że ja mam swoje miejsca na zdjęcia tutaj, to........ no chyba, że będę gdzieś wyjeżdżać, to może, ale i tak... jak już gdzieś wyjeżdżam to raczej rekreacyjnie. Ogólnie jestem zdania, że to modelka powinna jeździć do fotografa, bo ja tak za czasów pozowania robiłam. Czemu? Bo fotograf ma swoje projekcje, ma swoje ulubione czy upatrzone miejsca na zdjęcia. Fotograf obserwuje światło w danych chwilach i myśli " tu chciałbym zrobić zdjęcia ". A gdy jedzie się w nowe miejsce, którego się nie zna, nie jest się w stanie w godzinę go ogarnąć, przygarnąć, poznać. Trzeba dotknąć wręcz każdego milimetra ściany, przestawić meble na wszelkie sposoby, poznać każdy rodzaj wpadającego światła... Nie wiem czy każdy tak ma... Ale... ja tak... To mój sposób pracy... Przez poznawanie kawałek po kawałeczku... Oswajanie się z miejscem... Na początku w samotności przemyślam to miejsce, kontempluję, rozważam. Zauważam kierunki światła, jego barwę... I nagle widzę w głowie, jakie zdjęcie chciałabym w danym miejscu zrobić. Lubię robić zdjęcia w swoich miejscach. Bo oswoić miejsce i modelkę na raz jest mi bardzo ciężko. Często też trafiałam na modelki zamknięte na propozycje, które bały się cokolwiek pokazać, bo chciały wyglądać tylko ładnie. A to jest moja największa zmora... Ja chcę siły, rozpaczy, brudu, kurewskości, smutku, łez, lubieżności, kobiecości. Chcę całej mieszanki uczuć. Chcę wyciągniętych w górę rąk i poskręcanych talii. Chcę rozchylonych ust i spojrzeń mordercy. Chcę rozchylonych nóg i papierosów.
Dobra modelka nie robi zdjęć z miłości do siebie, ale z miłości do fotografii. Musi zaufać fotografowi. Nie bać się stać się na chwilę kimś, kim może zupełnie nie jest. Wychylić pierś, zsunąć majtki, rozmazać makijaż. Musi jej na chwilę pęknąć serce. Musi na chwilę znienawidzić ukochanego. To jest dobra modelka. Nie ta, która wie, że wygląda dobrze z jednego profilu i tylko tak pozwala się fotografować. Nie ta, która przez to, iż nie akceptuje siebie, zarzuca fotografowi, że źle ją pokazał. Trzeba ufać fotografowi, bo ten dobry wybierze takie zdjęcia, które naprawdę coś ze sobą niosą.
Ale cóż... Łatwo mówić, trudniej zrobić, trudniej znaleźć.
Robi się coraz gorzej i nie rozumiem tego. Umawianie się na sesje i rezygnowanie dzień/godzinę przed. Pianie do fotografa, a co do czego cisza, albo za daleko. Cholera... Gdy jeszcze mnie chcieli na zdjęcia, nie miałam żadnego problemu... jechałam 5 godzin do fotografa, żeby zrobił mi kilka zdjęć... Całe wakacje spędziłam na sesjach, sesyjkach... A miałam tylko 18 lat. Czego nie robi się dla tego, co kochamy? Dlatego nie rozumiem... Bo nawet jeśli nie ma na to środków, to zawsze można je zdobyć i po pewnym okresie czasu pojechać na wymarzoną sesję. Jeśli nie ma czasu, można go znaleźć. I nie umawiać się z fotografem, nie oferować się, jeśli tak naprawdę nie chce się ruszać dupy z domu, a później dziwnym trafem człowiek dowiaduje się, że czterem modelkom na raz poumierali dziadkowie, babcie, rybki czy aligatory...
o.