Moje życie jest w moich własnych chłodnych rękach. Nie mów mi zajmij się swoim życiem, bo ja nic innego nie robię. Zajmuję się swoim życiem. Wychowuję je. Śpiewam mu kołysanki i czytam na dobranoc. Oglądam z nim filmy i dużo razem płaczemy. Czasem się trochę gubimy, ale w końcu odnajdujemy drogę. Dużo uczę moje życie. Uczę je także patrzeć na świat nie tylko barwami Caravaggia, ale także tymi z obrazów Moneta czy Renoira . Czasami wymyślamy własne barwy, o których istnieniu nikt nie ma pojęcia. Uczę moje życie jak przeżywać. Jak czuć. Jak cieszyć się drobnym szczęściem. Jak kochać. Uczę je także jak się złościć, jak zachować twarz, jak być silnym. Życie wie, że musi przeżyć. Moje życie wie, co jest w nim najważniejsze. Moje życie wiele razy upadało, ale zawsze wstawało dzielnie i szło prosto mimo zdartych kolan i wnętrz dłoni. Czasem razem słabniemy, bo jak wszyscy mamy swoje achillesowe pięty, gorsze dni i chwile przeznaczone na smutki.
Moje życie jest, mimo wszystko, uśmiechnięte. Moje życie jest odważne. Moje życie nie narzeka na brak zainteresowania. Zatem nie mów mi zajmij się swoim życiem, bo ja się nim ładnie zajmuję.
Tylko jest mały problem... Otworzyłeś mi kiedyś drzwi i wpuściłeś mnie do swojego życia. I chyba jakaś mała część mnie została tam, za drzwiami, które zamknąłeś, a ja próbuję ją odzyskać.
Puk, puk ...
Moje życie jest, mimo wszystko, uśmiechnięte. Moje życie jest odważne. Moje życie nie narzeka na brak zainteresowania. Zatem nie mów mi zajmij się swoim życiem, bo ja się nim ładnie zajmuję.
Tylko jest mały problem... Otworzyłeś mi kiedyś drzwi i wpuściłeś mnie do swojego życia. I chyba jakaś mała część mnie została tam, za drzwiami, które zamknąłeś, a ja próbuję ją odzyskać.
Puk, puk ...