poniedziałek, 29 grudnia 2014

sobota, 27 grudnia 2014

zima na kocim futerku

Jak dobrze, że spadł śnieg. Jak pięknie dzięki temu. Taki spokój i ciepło. Nie wiem co to jest, ale co roku w okresie świąteczno-noworocznym, czuję się niezdolna do jakichkolwiek prac, wypełniania obowiązków. Totalne lenistwo. Jakby z końcem roku każdy potrzebował oddechu. Ale już niedługo trzeba zabrać się do roboty, bo już czuję pustkę... Ale tej pauzy potrzeba. Zdjęcia z Norwegii może pokażę jakoś niedługo, a póki co trochę zwykłostek, pstryczków, codzienniaków.
( jakoś się zwykło tu zrobiło ostatnio. trzeba nadrobić :D ) 


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Nadszedł czas składania życzeń. Zaraz porozjeżdżamy się po rodzinach lub w swoich domach będziemy gościć naszych bliskich. W tym momencie chciałabym Wam wszystkim życzyć wszystkiego co najlepsze - nie tylko na ten czas, ale zawsze, każdego dnia, choćby przez kolejny, Nowy Rok ( za rok będą nowe życzenia ). Spełnienia wszelkich marzeń i planów. Zadowolenia z siebie, swoich ukochanych, a może i z dzieci, jeśli są :) Niech Wasze drogi zawsze będą proste, gładkie, odśnieżone i bez dziur. Decyzje niech będą dobre. Miłość niech będzie dobra, ciepła i namiętna. Ludzie, których spotykacie - niech będą ciekawi, wierni i tolerancyjni. Niech wszystko będzie w porządku. No i śniegu na tę zimę!

( a tu moje świąteczne drzewko, które kocham :D ) 











czwartek, 18 grudnia 2014

ciemno wszędzie

Ciemno. Pada. Błoto. 
No, ale na to nic nie poradzimy. Można w domu za to ocieplić atmosferę. Ubrać wcześniej choinkę, żeby ładnie się świeciło, porozstawiać świeczniki, powiesić bombki tu i tam. Świąteczna za bardzo nie jestem, bo jestem ateistką, ale jednak tradycja jest tradycją, a zawsze niosła ona ze sobą po prostu ciepło. Bo to chyba po prostu o to chodziło, by w tym mrocznym i zimnym czasie umilić sobie przestrzeń zapachem drzewka, ciepłym światłem lampek rozświetlić kąty, zapachem cynamonu wypełnić mieszkanie. Robienie prezentów przynosi także wiele radości, przynajmniej dla mnie, bo lubię dawać. I to taka okazja, by uroczyście dziękować sobie za to, że jesteśmy ( mimo, że na co dzień staramy się to wyrażać w inny sposób ). U mnie w tym roku była produkcja bombek i dzięki temu mam bardzo bogatą choinkę :) Te, które nie zostały sprzedane, zawisły na pięknym świerku, który, mam nadzieję, wytrzyma choć do Nowego Roku ( pierwsza zasada NIE DOTYKAĆ! ). 

Poza tym... Zeskanowałam już zdjęcia z Norwegii. Może parę zwykłostek do czegoś się nadaje :) No, bo większość to jakieś takie... No bo jak zwykle zapomniałam wziąć ze sobą światłomierza i znów odpowiedziałam sobie na pytanie, które kiedyś zadał mąż przyjaciółki :" na ch*j ci ten kompas?!". A na to, że bez dobrego pomiaru światła wszystko robi się takie w stylu lomo :) Mimo, że celuję z pomiarem w miarę dobrze, czasem idealnie, to przy trudnych warunkach trochę nie wychodzi i film próbuje ogarnąć :D No, ale nic... Zwykłostki to tylko, więc się nie przejmuję. 

No i czytam biografię Tove Jannson i strasznie dużo odnajduję w niej siebie, podobne podejście, poglądy, potrzeby. Marzę wtedy o swojej pracowni, gdy czytam o tym, jak zdobyła swoją. Marzę o nawale pracy. Marzę o dążeniu do celu i poświęceniu swojego życia temu, co potrafię najlepiej i rozwijaniu się w tym. Marzę o pewności siebie. Inspiruje mnie jej postawa, jej życie, jak dawała radę w tych ciężkich czasach jakie ją zastały, że pomimo to tworzyła, malowała i stworzyła Dolinę Muminków ( pamiętajcie, że w głównej mierze była Ona malarką! ). 

Póki co mam trochę podcięte skrzydła - trochę przez sytuację, trochę przez swoje myślenie. Z jednej strony jestem odważna, z drugiej - zagubiona. Postanowiłam się poświęcić i dążyć do swojego celu. Choć jest to bardzo trudne. No, ale... co robić, gdy idę na rozmowę o pracę na recepcjonistkę i słyszę, że Pan mnie nie przyjmie, bo jestem za dobra, że powinnam robić to, co kocham, bo mam talent i on mi tego nie zrobi ( tzn. że mnie nie zatrudni do pracy, w której na luzie parzyłabym kawę, bo zobaczył moje portfolio i o... ). Albo mówię "no trzeba dorobić, to może pójdę choć do tej fabryki bombek 10 minut stąd i zapytam...". No to idę, pytam, dostaję 4 bombki na próbę, 2 zł za bombkę 120mm, 3 zł za 150mm, całą zamalowaną itd., która w sklepie kosztuje 30-50zł, maluję, odnoszę, a pani do mnie, że ona tego nie sprzeda, bo są za ładne... No to mnie szlag trafia... Zatem chyba nie mam wyjścia... Chyba muszę postawić na siebie. Niech tak będzie. 

Tylko jakieś miejsce, jakaś pracownia by się przydała.... 

Niestety wszystkiego mieć nie można. Póki co mam piękną choinkę, mały kąt, w którym obijam się łokciami i ciągle coś strącam i mnóstwo obrazów w głowie, których nie mam za bardzo gdzie namalować, no bo przecież nie można nachlapać.... 

Cieszmy się i radujmy. Niech ten czas przyniesie spełnienie wszelkich marzeń i podświetli nam wyjście awaryjne gdyby coś. :) 





 

czwartek, 11 grudnia 2014

come back

( tuż przed wylotem nabazgrałam "taką sobie impresyjkę", jak kto KTOŚ określił :) 


Wróciłam. A może jednak nie. Wydaje mi się, że moje serce nie wróciło nadal z pierwszej podróży do Norwegii. I nadal go ze sobą nie przywiozłam i ciągle mi tęskno. Nigdy nie chcę wracać. Wejście do samolotu staje się bardziej bolesne i przynosi bezsilność. Powroty do codzienności, do miejsca, które nie jest zbyt miłe, do problemów. Ale przez parę dni jakoś tak milej wewnątrz, cieplej. 
Gdy wracam mam wrażenie, jakby to nigdy się nie zdarzyło. Jak gdyby był to tylko sen zostawiający na skórze ślad prześcieradła. Bo przecież tak szybko minęło. Bo znów jestem w tym samym miejscu. Tylko rozmowy przynoszą pewność, że jednak było się tysiąc pięćset kilometrów stąd. Parę zdjęć z komórki. Parę niewiadomych filmów czekających na wywołanie. I drewniany wróbelek przywieziony na pamiątkę. 
Nasz domek był z tych wymarzonych. Dziewiętnastowieczny, niewielki, drewniany biały domek. Z tapetą w łączkę, ubraną choinką, łóżkami nakrytymi koronkowymi narzutami, pastelowymi, drewnianymi krzesłami i domkiem dla lalek. Nawet mieliśmy słońce. Norwegia już cała świąteczna, rozświetlona lampkami, świecznikami i choinkami. Trochę śniegu, trochę deszczu. Urocze miasteczka i gwarne Oslo. W stolicy trafiłam do swojego raju. "Norway design", a tam wspaniałe zabawki dla dzieci, ozdoby do domu, ubrania i ... sklep papierniczy stworzony dla rysowników, ilustratorów czy projektantów. Wszelkiego rodzaju papiery, o jakich nie miałam pojęcia, mazaki, ołówki, akcesoria... Wszystko dzięki czemu stworzysz to, co sobie wymarzysz i nie musisz sięgać po kompromisy. Także wspaniałe notesy, kalendarze i kartki z ilustracjami cudownych rysowników. Raj dla każdego, kto kocha akwarele, gwasz i ilustracje. No i był jeszcze jarmark świąteczny z tradycyjnym norweskim napitkiem, goframi, prażonymi migdałami, swetrami i rękawiczkami w renifery i gwiazdki we wszystkich kolorach, wielkimi czapami i kiełbasą z renifera. No i jeszcze Park Vigelanda. I mnóstwo uliczek. No i był jeszcze wyjazd do Drobak, gdzie widziałam największą ilość Mikołajów na raz, a po drodze piękne krajobrazy, które sprawiają, że czuję się jak w domu. I najśmieszniejsze przeżycie pokazujące, że ci Norwegowie to jednak są pocieszni - Spiralen , tunel w kształcie spirali prowadzący na taras widokowy w Drammen, a w połowie drogi troll stojący w świetle kopalnianej lampy. 
Najważniejsze jest jednak bycie. Bycie TAM. Które od razu przynosi ciszę i spokój. I nic więcej nie potrzeba. Najchętniej tylko usiadłabym nad brzegiem morza lub fiordu, później przeszłabym drogami między skałami, wodospadami, mchem i lasami do innej wody... i tak najlepiej przeżyłabym ten czas dany mi na pobyt w tej krainie.
Nawet przeziębienie i gorączka, które dopadły mnie w locie do Norwegii, nie mogły zepsuć tej podróży. Nawet ta przewlekła tęsknota, która teraz będzie mnie ogarniać. Bo to tęsknota za DOMEM. 

A tu parę pstryczków z cyfry :)










 

A tu parę pstryczków z komórki...