czwartek, 25 października 2012

416. pewnie

* przestawiłam coś i wyszło tylko to, a było ich 10


Co jest w życiu pewne? To, że nie możemy znajdować się w dwóch różnych miejscach, bo my to jedna osoba o dwóch sercach, o dwóch parach płuc, czterech dłoniach i stopach. Mamy także dwie pary oczu i ust i dwa nosy i dużo piegów i pieprzyków. 200 tysięcy kilometrów naczyń krwionośnych, 10 litrów krwi i dwie tętnice szyjne. A ile przedsionków i komór - po cztery równo, prawe i lewe. I aorty dwie i zastawki półksiężycowate. A duszę mamy jedną, bośmy się spotkali, znaleźli i złapali za ręce. I to jest w życiu pewne.





środa, 24 października 2012

wtorek, 23 października 2012

414. na jesień


Wyciągam kartki, rysuję coś z głowy. Słucham nowej płyty Ani, którą dostałam od Jacka. I biorę się za czytanie nowej prozy Kolskiego.
Są jeszcze filmy do zeskanowania ( cudotwórca Jacek swoim dotykiem naprawił Prakticę... dotykiem palców tylko). I filmy do zmontowania. A liście spadają z prędkością oddechów.




poniedziałek, 22 października 2012

413. wróciłam


( gdy wyjeżdżamy zawsze jest piękna pogoda. długo by opowiadać, dlatego nie będę. )


Klatka na filmie, czyli zamykanie na dożywocie pięknych i tych nie do końca chwil. 



środa, 17 października 2012

412. wiosna zawsze jest w tych oczach



Przyglądam się drzewom. Ptaki spadają z nich jak liście. Powoli świat zmienia barwę na kolor spadziowego miodu. Zapach rozpalanych kominków i niespieszne kapanie wody z liści na liście. Dąb za oknem już niedługo straci wszystkie włosy przez tę jesień ( wszystkie lądują w naszym ogrodzie ). Ganiam wzrokiem sikorki. Uciekają przed nami sarny wyjadające resztki jabłek w zarośniętych sadach.

Uciekamy w jesienne morze. Pociągiem.
Marzy mi się polaroidowanie, znów.
Z gotowania to: kotleciki drobiowe z oregano i kurkumą i sałatka z rukolą, kuskusem, fetą, czerwonymi winogronami, granatem, bazylią, parmezanem i miodowym vinegretem.
Kilka książek na oku.



sobota, 6 października 2012

411. spacery nocne vol.1







 ( komórkowce, bo praktica umarła po wizycie w CSW )


Spacery ratują przed tym, co w głowie. Ogromne lody jedzone, gdy inni zaczynają nosić już grube kurtki, osładzają wrażenie zgorzknienia. Budzę się często w nocy z kilkoma łzami na policzku, bo obok szczęścia, leży nieszczęście. Od pewnego czasu czuję się bezużyteczna, niepotrzetrzebna i najchętniej zapadłabym się pod ziemię, poniżej granicy korzeni, żeby nie przeszkadzać drzewom w życiu. Wszystko mnie przytłacza i obok wielkiego zapału jest nieodłączna niechęć spowodowana nieustannymi porażkami. Nie mogę znaleźć pracy, straciłam znajomych, nawet ostatecznie aparat mi się zepsuł. Wszystkie czynniki sprawiają, że nie mogę robić tego, co kocham, rozwijać się czy czasem marnować czas na niewielkie przyjemności. Zapaść się pod ziemię. Zapaść się w sobie. 
Nie widzę ani jednej dobrej drogi. Ale spacery nadal zabierają mnie od myśli, ciągną za rękę, częstują cukierkiem. Szkoda tylko, że nie mogę przynieść ze sobą nawet małej pamiątki tych miłych małych chwil. 


















czwartek, 4 października 2012

410. spacery

Ganiając za samolotami.
Wylegiwanie się grubego kota w łóżku.
Pióra na niebie.
Ćma w kosmosie.
Drzewo z blizną.
Jedyne kwiaty, które wyrosły w moim ogródku.
Skrzynka na listy w kolorze niezapominajek.
Głośne lądowanie.
Zaczęty obraz, ale idzie pod pędzel, zamaluję, zmienię ( tylko zabrali mi sztalugę ).
Ptaki uciekające z krzykiem z jabłoni.



 Na wernisażu było cudnie. Przyszli Ci, którzy przyjść mieli i poznałam kilka cudnych osób. ( Zapraszam ciekawych, bo prace będą tam jeszcze przez miesiąc ). Ostatnio przypomniałam sobie, że przecież w czwartki można wejść do galerii za darmo i nic nie stoi na przeszkodzie, by w czwartki obcować ze sztuką ( przeważnie jej nie lubię, tej z galerii, dlatego będę chodzić w czwartki, dla samego odniesienia ). Jeśli ktoś chciałby ze mną w te czwartki powłóczyć się po Warszawie, to byłoby miło. Chciałabym znaleźć takie miejsce, w którym będzie magia, zachwycę się w nim i umrę na kilka sekund ( ale czy dziś ktoś pokazuje takich ludzi? ). Dziś wyciągam J. na takie wojaże. Biorę prakticę, rower z koszykiem i wiele ciepłych uśmiechów na długi spacer po warszawskiej starówce. Korzystajcie z pięknej polskiej złotej jesieni :)










wtorek, 2 października 2012

409. lektura ?



* Znalezione pod sufitem. Sterty fotografii. Stosy słów. Przyjdzie wiele godzin spędzić na kichaniu od zakurzonych kartek. 

* Ostatnia myśl : przecież nie jestem już na studiach - mogę malować jak chcę ( pojawiła się wizja zamalowania obrazu ). 

* Dziś wernisaż... Pomalować paznokcie, wybrać sukienkę, uczesać włosy.